Mam na imię Kuba. Jestem prawnikiem, uczę prawa na Uniwersytecie Warszawskim. W 2014 wystąpiłem do Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie o zaświadczenie o zdolności do zawarcia małżeństwa. Związek chciałem zawrzeć w Hiszpanii ze swoim wieloletnim partnerem – Hiszpanem. Urząd odrzucił wniosek: moje małżeństwo, wedle Urzędu, złamałoby art. 18 Konstytucji RP –definiujący podobno małżeństwo wyłącznie jako rozdzielnopłciowe. Podobne zdanie zajęły sądy pierwszej i drugiej instancji, ignorując argumenty z prawa międzynarodowego, prawa europejskiego, a także z art. 32 Konstytucji gwarantującego równość i zakazującego wszelkiej dyskryminacji. Na to rozstrzygnięcie złożyłem skargę do Europejskiego Trybunału Prawa Człowieka w Strasburgu i teraz czekam na jego decyzję.

Zagwarantowanie praw mniejszości jest podstawą demokratycznego państwa. Moje państwo mi tego odmawia. W dodatku w ostatnich czasach w dyskursie publicznym w Polsce wiele osób – w tym sprawujących urzędy rządowe, parlamentarne czy samorządowe wprost atakuje osoby LGBT+ – twierdzą, że homoseksualizm równa się w zasadzie pedofilii, nazywają nas zboczeńcami, a naszym celem jest jakoby „seksualizacja  dzieci”. Te słowa ranią, piętnują, wyłączają ze wspólnoty, wreszcie – już w moim przypadku – podważają moje kwalifikacje do bycia dobrym nauczycielem i wychowawcą (tak też ostatnio starała mnie się przedstawić publikacja pewnego wielkonakładowego prawicowego pisma). Mam być gorszy, niegodny współuczestniczenia w życiu społecznym i wykonywania swojego ukochanego zawodu.

Nie mogę się na to zgodzić. Jestem prawnikiem – mam obowiązek walczyć ze stereotypami i naruszeniami, nie tylko w swoim imieniu, ale też tych, którzy na to sobie nie mogą pozwolić.